Marzenia wiecznej kochanki. Całymi latami czekają aż on odejdzie od żony. Żyją od spotkania do spotkania. Łapią namiastki rodziny i normalności. Rola kochanki jest trudna i ryzykowna. I Prezent dla Kochanki Żony na Allegro.pl - Zróżnicowany zbiór ofert, najlepsze ceny i promocje. Wejdź i znajdź to, czego szukasz! Sprawę prowadziła Komenda Powiatowa Policji w Będzinie. Od samego początku policjant nie angażował się w poszukiwania żony. Krótko po zgłoszonym zaginięciu pojechał na wakacje z kochanką. Od razu zaproponowałam wynajem, potem kredyt hipoteczny, ale mój mąż, za namową ojca, po prostu się podniósł: kategorycznie nie chciał przepłacać odsetek. Ale nawet biorąc pod uwagę nadpłatę, jest to opłacalne, ponieważ płacimy za swoje. chcę odejść od męża - Netkobiety.pl Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy Życie erotyczne polskich gwiazd: Nieślubne dziecko, kochanki, trzy żony. Pierwszy amant RP? [NOWY CYKL] Ciemne chmury nad Bosackim. Ledwie odszedł od żony do kochanki, a teraz takie wieści. Informacja o rozstaniu Katarzyny Bosackiej i senatora Marcina Bosackiego wywołała poruszenie wśród K: Zacznę od pewnej historii. Wyobraź sobie, że mąż mówi do żony: Słuchaj, kochanie, jeżeli nadal będziesz dla mnie taka nieczuła, zimna, ostra, obojętna i daleka, to ja poszukam sobie kobiety, która chce ze mną być. Większość kobiet w tym momencie robi straszną awanturę i krzyczy: Ach tak, to ci się zachciewa innych bab! Od Pawła wiele się uczę. Oczywiście, że się kłócimy, że spieramy się o dzieci, trzaskami drzwiami. Mamy swoje nawyki wyniesione z poprzednich związków, które cały czas w nas tkwią i czasami bardzo przeszkadzają. Ale przeszłość odcięliśmy grubą kreską. Kupiliśmy mieszkanie, gdzie dla każdego z naszych dzieci jest miejsce. Zbyt liczy się z opinią innych, by zostawić żonę dla kochanki. Po co tłumaczyć swojej rodzinie powody nieudanego związku, a tym bardziej oznajmić to żonie, która zacznie histeryzować lub jej rodzinie, teściom. Zbyt duży stres, a faceci to ciepłe kluchy i boją się zmierzenia z rzeczywistością. Wielu z nich nie chce szargać 89U4ga. fot. Adobe Stock O rozwodzie zdecydowała Beatka. Trochę mnie to zaskoczyło, ale szybko uczucie zaskoczenia przeszło w stan ulgi. Myślałem o tym od trzech lat, czyli od momentu, kiedy poznałem Malwinę, ale nie zdobyłem się na odwagę, żeby sprawę postawić tak jasno. – Widzę, że nie jesteś jakoś szczególnie zaskoczony – stwierdziła Beata. – Jakoś nie. Ale też nie jest tak, że się tego spodziewałem… – To trochę mnie dziwi, miałam wrażenie, że sam się nosisz z takim zamiarem. – Ja? Dlaczego tak myślisz? – Leszku, nie drwij. Chcesz powiedzieć, że nie myślałeś o rozstaniu? – No, czasami coś tam przemknęło mi przez myśl, ale… tak jak w każdym związku. Sama wiesz, że wszystko ostygło między nami, seks i takie inne. – Aha. Seks ostygł? – No, przecież wiesz. Już nie kochamy się tak często jak na początku. – To fakt niezaprzeczalny. A pamiętasz, od kiedy tak zaczęło stygnąć? – Nie wiem, nie zastanawiałem się aż tak szczegółowo. Ale o co ci chodzi? – O co mi chodzi? Zastanawiam się, czy w takiej chwili, kiedy twoja żona postanawia od ciebie odejść, zabierając synka – bo to chyba oczywiste – stać cię na elementarną uczciwość i choć trochę odwagi. – Co tu mi z odwagą wyjeżdżasz. Ostygło, zmieniliśmy się, może każdy związek wchodzi w pewnym momencie w taką fazę. To ty podjęłaś decyzję o rozwodzie. Ty, przypominam ci! Ja tę decyzję szanuję, zakładam, że wszystko dobrze przemyślałaś i godzę się na takie rozwiązanie. Po prostu chcę, żebyśmy dalej się przyjaźnili, choćby dla dobra Piotrusia. – I nie masz sobie nic do zarzucenia, Leszku? Jesteś pewien? – Raczej nie. No, owszem, może ja też za bardzo się wpakowałem w sprawy zawodowe, może nie dbałem o was tak jak powinienem… Nie wiem. Ty też nic poza pracą nie widzisz. Tak wygląda dzisiejszy świat. Albo się walczy, albo znika. Nie nas jednych to spotkało. – Leszku, nie brnij, bo zajadów ze śmiechu dostanę. Biedactwo zapracowane „trochę” zaniedbywało rodzinę, niewolnik korporacji, ponury szef i księgowa, delegacje i narady, to wszystko takie piętno odcisnęło na biednym chłopinie. – Beata, przestań drwić! To nieuczciwe! – Ty jeszcze nie wiesz, jak bardzo nieuczciwe! Nie znasz puenty! – Jakiej znowu puenty? Czy nie możemy się rozstać jak kulturalni ludzie? – Malwina. – Co? – Chciałeś puenty. – Ale co „Malwina”? Mówisz o tej mojej koleżance z pracy? – Aha. – To ktoś ci głupot naopowiadał. – No tak. A ja troszkę doszperałam już na własną rękę. Mam ci pokazać zdjęcia? Filmiki? Może wolisz, żebym zacytowała co pikantniejsze fragmenty waszych maili i esemesów? Leniuszku? Tak się podpisywałeś, prawda? Mało się nie porzygałam, jak to zobaczyłam. „Leniuszek”. Dla mnie to ty jesteś raczej „tchórzyk”. Maleńki śmierdzący tchórzyk! Leniuszek i tchórzyk w jednym. I co tak rozdziawiasz japę? A co innego mogłem zrobić? Przez te trzy lata starałem się zacierać wszelkie możliwe ślady, dbałem o zasady konspiracji, nie afiszowałem się i nikomu nie przechwalałem. Wydawało mi się, że jestem sprytny A tu trach! I sprawa się rypła. Pozamiatane. Zapędzony w ślepy róg czułem, jak moja twarz pokrywa się purpurą wstydu. – Ale Beata, jak…? Skąd…? – I ty w swojej pracy odpowiadasz za problemy komunikacji internetowej? Wypieprzyłabym cię i kopnęła w dupę na do widzenia. Fachowiec się znalazł. Jesteś, Leniuszku, tak żałosny, że nawet gdybym chciała ci przebaczyć, gdybym uznała, że dla dobra Piotrusia trzeba to ratować, to… nie umiałabym. Już nie. Po co ty nam jesteś potrzebny? Żeby Piotruś uczył się od tatusia, jak być zakłamanym i tchórzliwym skunksem? Wypad do swojej kawalerki, wywal tych ludzi, którym ją wynajmujesz, nie chcę cię widzieć aż do spotkania w sądzie. Znałem moją Beatkę i wiedziałem doskonale – nie ma już o czym dyskutować. Trafiony – zatopiony. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i pojechałem do Bartka. Dobry kumpel wszystko zrozumiał i dał mi spać na kanapie do czasu, aż zwolni się moja kawalerka. Jakie to szczęście, że jej nie sprzedałem! Chciałem zacząć nowe życie Z moim małym skowroneczkiem, pszczółką moją miododajną. Nareszcie spełniło się jej marzenie, jestem wolny i tylko dla niej. Teraz rozwiedziemy ją z Kacprem i świat będzie należał do nas. – Jak to się rozwodzisz? Przecież zawsze powtarzałeś, że dopóki Piotruś nie będzie dość duży, to nie ma o czym mówić. – Malwinko! Co to ma za znaczenie? Mówiłem, bo tak myślałem, a dziś myślę inaczej. A Piotruś ma już trzynaście lat! To w dzisiejszych czasach prawie dorosłość, oni się szybciej uczą, bo mają internet. Wszystko jedno, chciałaś, żebym się rozwiódł i masz to. Po co komplikować sprawy, powiedz o nas Kacprowi i na początek zamieszkamy w mojej kawalerce, a potem się zobaczy. – No, zaskoczyłeś mnie. – Zaskoczyłem? Trzy lata mnie o to młotkowałaś. Teraz, gdy wszystko już jasne, ty masz jakieś wątpliwości? – Nie wiem, czy można ci do końca zaufać. A co będzie, jak ta twoja Beatka zmieni zdanie? – Beatka? Zmieni zdanie? O, to ty jej nie znasz! Ona nie zmienia zdania. Raz powiedziane i to wystarcza. – Ja nie pytałam o to, czy ona zmieni zdanie, ale co ty zrobisz, JEŚLI je zmieni? – Nie zmieni. – Ale jeśli? – Chcesz być ze mną czy nie? – Wiesz, że cię bardzo kocham. Z nikim nie jest mi tak dobrze jak z tobą… – Malwina! Zadałem pytanie. – Chciałabym… – Ale? – To wszystko nie jest takie proste. – To jest proste. Ja się rozwodzę, ty się rozwiedź i zamieszkajmy razem. Co w tym skomplikowanego? – Zaczęliśmy z Kacprem budować dom. Wzięliśmy na to kredyty… To jeszcze potrwa minimum rok. Ta budowa. – Jaki dom, idiotko? Z nim dom? Z tym tchórzliwym skunksem? Jak mogłaś? – Mogłam. Ty mówiłeś, że nie rozstaniecie się z Beatą, a ja… No, też chciałam jakoś żyć, coś ze sobą zrobić. I wtedy pojawiła się ta działka, bardzo okazyjnie i ja… i my uznaliśmy, że nie wolno tego przegapić. Taka okazja nie trafia się często. – O czym ty pieprzysz? A ja?! – No, ty byłeś z Beatą. To co miałam robić? Czekać na twoje zmiłowanie? Przekonać Kacpra, że budowa nie ma sensu, bo może się kiedyś mój kochanek zdecyduje? Miałam zawiesić swoje życie na kołku i czekać? Gdybyś zdecydował się od razu, wtedy kiedy cię prosiłam, wszystko by się mogło ułożyć. A teraz to już sama nie wiem. – Pieprz Kacpra, dom, budowę i kredyty. Pieprz to! Przecież chcesz być ze mną. – Tak. Chcę… ale… Moja śliczna, maleńka Malwinka była w pułapce. Oboje byliśmy w pułapce. – To co teraz, Malwinko? – Nie wiem, Leniuszku… Naprawdę nie wiem. A nie może być tak jak do tej pory? Jest coraz gorzej... Spotykaliśmy się od czasu do czasu, bo Malwina musiała mieć wiarygodne alibi, spędzaliśmy ze sobą upojne kilka godzin, a potem zbierała się w pośpiechu, nie potrafiąc ukryć swojego podniecenia. – Muszę jeszcze poszperać w wykładzinach, wiesz, Kacper to taka raczej estetyczna fujara, im bliżej końca, tym więcej na mojej głowie… Kupiliśmy świetny telewizor, no, mówię ci, na pół ściany, jak w kinie… Sąsiadka, przemiła kobieta, dała mi szczepy swoich róż, zrobię bajkowy ogródek. I wyobraź sobie, że ten przygłup, mój mąż, zatkał kominek, nikt mu nie powiedział, że drewno ma być odpowiednio wysuszone… I jedziemy do Toskanii, wiesz, taki trochę urlop, a trochę nie, poszperam tam w sklepikach, żeby znaleźć gustowne drobiazgi… Starałem się o tym nie myśleć. Przecież nie będę urządzał gniazdka dla Malwiny i Kacpra. Tym bardziej że moja kawalerka coraz bardziej przypominała ponurą melinę pijacką. Tapeta odłaziła, a kwiatki marniały od nadmiaru kiepowanych w doniczkach papierosów. Pękła mi płyta od kuchenki, podobno dlatego, że jej nie myłem. Podczas rozwodu Beata zgodziła się na moje spotkania z Piotrusiem, ale pod warunkiem że nie u mnie w domu, żeby oszczędzić dziecku zgorszenia. Zwykle zabierałem go do zoo… Dźwięk telefonu wyrwał mnie ze snu. Było po drugiej w nocy. – To ja… – usłyszałem głos Malwinki. – Słyszę, że to ty. Nawaliłaś się? – Nie. Tak. Trochę. Jakie to ma znaczenie? Ja dzwonię do ciebie, bo muszę. Chcę cię słyszeć blisko, w moim uchu. Kocham cię, Leniuszku. – Może zróbmy tak, ty się wyśpij, wytrzeźwiej i zadzwoń jutro, co? – Dlaczego mnie ingo… igno… rujesz? Dlaczego? Przecież wiesz, że cię kocham jak nikogo i jesteś najbliższy mi na świecie… wiesz to? Czy nie? – Wiem, wiem. – Nie powtarzaj. Przyjedź po mnie. Przyjedź zaraz, rozumiesz? Nie chcę tu być. – Gdzie nie chcesz być?– Tu! I czego nie rozumiesz? Jestem twoja, Leniuszku… Kacper, ta świnia, ma kochankę. Ktoś mi przesłał fotki. Przyjeżdżasz? Czy mnie tak zostawisz? Wsiadłem do samochodu. Szybko zadziałało – uśmiechnąłem się pod nosem. A Beata tak się wyśmiewała z moich internetowych zdolności. Jadę po mojego małego skowroneczka. Czytaj także:Już przed ślubem prowadziłem podwójne życie. Moje kochanki to głównie mężatkiUciekłam od męża alkoholika do swojej pierwszej miłości. To był błąd...Gdy straciłem pracę, zostałem kurą domową. To wstyd, ale odpowiada mi ta rola Psychologie umieścili zdradę na drugim, zaraz po śmierci, miejscu najbardziej traumatycznych doświadczeń w życiu Zdradzona osoba chce ukarać osobę, która zburzyła jej spokój, ale boi się kolejnych upokorzeń. Nawet tego, że "ta druga" jest lepsza, ładniejsza Tymczasem kochanką często jest zwykła dziewczyna, według badań zwykle nawet mniej atrakcyjną od żony, ale: wpatrzoną, uległą, wysłuchującą i podziwiającą Marta, 30-letnia dziennikarka z Warszawy, po 10 latach małżeństwa została zdradzona. Zna imię i nazwisko kochanki. Wie, gdzie pracuje, zdobyła nawet numer telefonu. Jest w fazie euforii. Chce do niej zadzwonić i powiedzieć, żeby dłużej jej nie krzywdziła. Winą za sytuację, w której się znalazła, obarcza nie męża, tylko tę dziewczynę... „Życzę jej wszystkiego, co najgorsze. Chcę, by cierpiała kiedyś tak, jak ja, żeby zaznała bólu, który towarzyszył mi przez ostatni rok”, taką wiadomość wysłała mi ostatnio moja przyjaciółka, Marta, od kilku miesięcy zdradzana przez swojego męża…. Jakie emocje jej towarzyszą? KATARZYNA KUCEWICZ: W takich trudnych momentach ludzie doświadczają tzw. triady emocjonalnej, czyli naprzemiennego odczuwania rozpaczy, gniewu oraz lęku. Nastroje twojej przyjaciółki zmieniają się bardzo szybko, a ona nie potrafi nad nimi zapanować. Nie rozumie, co się z nią dzieje, jest bardziej agresywna, napastliwa. Chce ukarać osobę, która zburzyła jej spokój. Triada emocjonalna utrzymuje się zazwyczaj przez kilka tygodni po tym, jak osoba zdradzona dowie się, co ją spotkało. Wtedy uczucie bólu jest najsilniejsze. Jaki to ból? Złożony, bo dotyka różnych dziedzin życia. Odbiera poczucie bezpieczeństwa, obniża samoocenę. Osoby, które do tej pory miało ekstrawertyczną osobowość, pod jego wpływem, nagle stają się zlęknione, niepewne, wydaje im się, że do niczego się nie nadają. Psychologowie na liście najbardziej traumatycznych doświadczeń umieści zdradę na drugim miejscu, zaraz po śmierci. Zdradzie towarzyszy nie tylko złość, ale też rozczarowanie. Okazuje się, że osoba, której ufamy i którą kochamy, jest nam zupełnie obca. Wyobrażamy sobie, że skoro ktoś nas okłamał, pewnie zrobił to nie po raz pierwszy. Zastanawiamy się, czy w ogóle jego deklaracja miłości była szczera? A może od początku tworzył alternatywną rzeczywistość, tak, by jemu było wygodnie? Zdradzeni często mają potrzebę kontroli, polegającą na dokładnej analizie tego zdarzenia – jak, kiedy i gdzie doszło do zdrady? Przecież to masochizm! Wyobraź sobie, co czuje kobieta, zdradzona, która słyszy, że to jej wina, bo się zaniedbała. Mężczyźni często ranią partnerki w ten sposób, usprawiedliwiając swoją niegodziwość. Nikt nie chcą czuć się winni. Kiedy pytam ich, dlaczego to zrobili, tłumaczą na przykład, że faceci są przecież wzrokowcami. A ja wtedy konfrontuje ich z niewygodną rzeczywistością, bo psycholog nie jest od tego, by głaskać pacjenta po głowie, tylko mówić mu prawdę. Często za zdradą kryją się poważne problemy partnerów: pragnienie bliskości, nie tylko tej fizycznej, nuda, ucieczka od codziennych przytłaczających obowiązków. Jak nie przegapić tego momentu, w którym nasz partner przestaje się nami interesować? Dobrze, że o tym mówisz, bo warto poruszyć temat winy – złożony, trudny i konieczny do przepracowania. Często pary, doświadczające zdrady, od razu chcą mi udowodnić, które z nich ponosi odpowiedzialność za to, co się stało. Oczekują, że terapeuta będzie jak sąd i zdecyduje o ich winie. A odpowiedź jest zawsze taka sama: winny jest zdradzający, ale odpowiedzialność za rozpad związku ponoszą oboje partnerzy. Co to oznacza? Jeśli ktoś jest zakochany, dobrze czuje się w związku, nie będzie zdradzał. Zdradzają osoby nieszczęśliwe, niedocenione i odrzucone. W ten sposób chcą się dowartościować, udowodnić, przede wszystkim sobie, że coś znaczą. Obserwuję u moich pacjentów żyjących w wypalonych związkach, że funkcjonują na co dzień jak współlokatorzy – ich rozmowy ograniczają się do tego, kto naprawi kran, ile trzeba zapłacić za przedszkole etc. Wiedzą, że coś nie tak, ale wolą zdradzać, niż pracować nad związkiem. Profesor Bogdan Wojcieszke w swoje książce „Psychologia miłości” pisze, ze to nie zanik miłości fizycznej, osłabienie pożądania jest przyczyna rozpadu związku, ale to, że umiera intymność, bliskość, wsparcie. Zgadzasz się z tym? Oczywiście. Seks powinien być wtedy, kiedy mamy na niego ochotę. Ale związek nie ogranicza się do cielesności. Podstawą jest wsparcie, poczucie bezpieczeństwa, niekrytykowanie drugiej osoby, tylko pomaganie jej w trudnych momentach. To nie zanik fizyczności, a obojętność partnerów wobec jej braku, niechęć do przepracowania problemu, niszczy związek. W małżeństwach, w których jest bliskość, czułość i troska, można przepracować deficyt seksu. Wystarczy, że chcą tego obie strony i żadna z nich, mimo kryzysu, nie odpuszcza. Czy to prawda, że mężczyźni inaczej reagują na zdradę niż kobiety? Dla mężczyzny bardziej dotkliwa jest zdrada fizyczna niż emocjonalna. Dlatego gdy dowiaduje się, że partnerka go zdradziła, od razu pyta: „Spałaś z nim?”. Kobiety z kolei dużo większą wagę przywiązują do emocji. Jednorazowe skoki w bok akceptują bardziej niż długotrwałe relacje, które mężowie tworzą z kochankami. Czytałem, że kobiety zdradę bardziej analizują, mężczyźni są bardziej impulsywni – reagują złością. Kobiety umieją ten gniew tłumić, ale uczucia są podobne. Zdrada jest silnym wstrząsem psychicznym, mało kto potrafi ją przeżyć wyłączając emocje. Przypominam sobie pacjentów, mężczyzn, którzy w moim gabinecie najpierw na chłodno analizowali sytuację, a dopiero później ich gniew narastał. Często mechanizmem obronnym przed cierpieniem jest racjonalizacja – próba wytłumaczenia, znalezienia argumentów, wyjaśnienia sobie tego, co się stało. Refleksja, żal, przychodzą dopiero później. Moja przyjaciółka większą nienawiścią obdarzyła kochankę niż męża. Czy to normalne? Tak mają te kobiety, które nie są w stanie zaakceptować faktu, że ich mężowie są zdolni do zdrady. Mówią wtedy: „To ona go uwiodła"; "Wykorzystała, a on się jej poddał”. Tak, jakby ich partner był ubezwłasnowolniony. Z psychologicznego punktu widzenia wcale mnie to nie dziwi – twoja przyjaciółka tłumaczy swojego męża, bo to pasuje do jej wizji. Nie chce poczuć się oszukana. A może powinna najpierw porozmawiać o tym ze swoim mężem? Oczywiście. Choć często o tym, że partner zdradza, najpierw dowiadują się powiernicy – przyjaciółka, terapeutka, matka. Nie ma sensu jednak odwlekać takiej rozmowy. Jedna z moich pacjentek przez kilka miesięcy szukała dowodów, SMS-y, zdjęcia, sex taśmy, potwierdzających winę jej męża. Poznała wszystkie pikantne szczegóły jego romansów. Uważam, że niepotrzebnie. Warto wiedzieć, jaka jest prawda, ale znajomość kulisów nie jest nikomu potrzebna. Jak kochanka może odebrać taki telefon? Moja przyjaciółka boi się upokorzenia, tego, że ta kobieta po raz kolejny będzie triumfować, a ona zostanie poniżona. Kochanka to też kobieta. Chyba tylko amerykańskie filmy kreują je na seksowne dziewczyny w szpilkach i w czerwonej szmince. W życiu kochanka często jest zwykła dziewczyna, według badań zwykle nawet mniej atrakcyjną od żony ale: wpatrzoną, uległą, wysłuchującą i podziwiającą. Czyli nie powinna w ogóle rozmawiać z tą kobietą? Nigdy tego nie doradzam swoim pacjentkom. Zdrada to efekt problemów w związku. Trzeba się skupić na kryzysie, a nie na jego efektach, czy osobach trzecich. Oczywiście cała złość i frustracje na kochankę warto wyrzucić z siebie, odreagować, zrobić coś z tą złością na przykład w gabinecie terapeuty. Warto w ogóle walczyć o taki związek? Jeden krok w tył dla siebie, to dwa do przodu dla związku. Związek na nowo buduje się we dwoje, nie samemu. Obojętnie, czy jest zdradzający czy zdradzani, musimy działać wspólnie Od tej decyzji zależy szczęście kilku osób. Fot. iStock Kiedy w życiu żonatego mężczyzny pojawia się druga kobieta, wszystko zaczyna się komplikować. Jeżeli traktuje ją jedynie jak chwilową odskocznię od małżeńskich problemów, sprawa - choć straszna - nie jest aż tak poważna, jak w przypadku zakochania. Wtedy faceci potrafią trwać w zakazanych związkach nawet przez kilka lat, a żona o niczym nie ma pojęcia. Co odważniejsi rozpoczynają nowe życie u boku kochanki. Podobne historie kończą się różnie. Zdarzają się takie, w których mężczyzna po wielu latach skruszony wraca do żony, ale nie brakuje też facetów, którzy są zadowoleni z podjętej decyzji. Żeby było ciekawiej, niektóre kochanki zwierzają się na forach internetowych, że potem także zostały zdradzone i porzucone dla kolejnej kobiety. I jak tu nie myśleć, że budowanie szczęścia na cudzym nieszczęściu kiedyś nie skończy się źle dla bohaterki romansu? Kilka dni temu nakłoniłyśmy do zwierzenia naszego znajomego Daniela (imię na jego prośbę zmienione), który właśnie stoi przed trudnym wyborem: porzucić żonę dla kochanki czy zostać w legalnym związku. Daniel jest ciekawy Waszych opinii. Zobacz także: 10 zaskakujących cech, których powinnaś szukać w facecie Fot. iStock - Mam 33 lata i jestem ojcem czteroletniej córki. Można powiedzieć, że w życiu mi się powiodło. Ożeniłem się, kupiłem mieszkanie, a żona urodziła mi dziecko. No właśnie, żona... Poznaliśmy się jeszcze w liceum i nigdy nie miałem innej kobiety. Czasami oglądałem się za innymi, kilka razy nawet wydawało mi się, że jestem zakochany, ale ostatecznie zawsze dochodziłem do wniosku, że Agata to ta jedyna. Nigdy bym nie pomyślał, że zakocham się na poważnie i zmienię zdanie, ale tak się stało. Dwa lata temu poznałem Ewę. Od roku mamy romans, a żona o niczym nie wie. Pokochałem Ewę z całego serca i nie wyobrażam sobie, że będę bez niej szczęśliwy. Dręczy mnie także życie w kłamstwie. Czuję potrzebę podjęcia stanowczej decyzji. Albo jedna, albo druga. Niestety trudno jest mi spojrzeć obiektywnie na całą sprawę. Poza tym jest mnóstwo komplikacji. Żona Daniela od urodzenia córki nie pracuje. Firma nie przedłużyła z nią umowy, a kobieta nie znalazła nowego zatrudnienia. Po jakimś czasie poddała się. Daniel dobrze zarabia, więc dodatkowe pieniądze nie były potrzebne. Teraz sytuacja się zmieniła. Jeżeli mężczyzna odejdzie, kobieta zostanie bez środków do życia. - Przez pewien czas mógłbym wspierać Agatę finansowo. Dziecko oczywiście również, ale oprócz tego mógłbym opłacać rachunki i dawać żonie 600 zł na życie przez kilka miesięcy. Niestety mamy też kredyt. I tu się zaczyna problem. Nie wiem dokładnie, jak to wygląda od strony formalnej, ale chyba w przypadku dużych dochodów jednego z małżonków może on przejąc nieruchomość z kredytem. Jestem pewien, że żona tego nie udźwignie finansowo, w zasadzie ja też nie. Pozostaje więc jedynie opcja z przeprowadzką do Ewy. Ona ma swoje mieszkanko, ale bardzo małe. Do tego mieszka z dwuletnią córką. Zatem sytuacja nie jest łatwa. Fot. iStock Daniel przekonuje, że Ewa mimo wszystko jest niezależna finansowo i nie próbuje go naciągnąć. - Ewka radzi sobie finansowo, może nie wspaniale, ale utrzymuje siebie i dziecko. Mogę być więc spokojny, że nie poderwała mnie dla pieniądzy. Bo tak to było. Ona mnie poderwała. Poznaliśmy się na siłowni. Zauważyłem ją już podczas pierwszego pobytu, ale nie miałem śmiałości podejść. Tak się jednak zabawnie złożyło, że nie wiedziałem, jak się korzysta z urządzenia, a ona podeszła i spytała, czy może pomóc. Wtedy szybko zgadaliśmy się o dzieciach i tak jakoś poszło. Pierwsza zaprosiła mnie na randkę. Po siłowni poszliśmy na drinka. Potem był kolejny. Następnie kolacja i łóżko. Zakochałem się w niej po uszy, ona we mnie też. Wiem, że to uczucie jest poważne. Z żoną to już nie to samo co kiedyś. Są z Ewą w podobnym wieku, ale jednocześnie są tak różne! Mężczyzna twierdzi, że żona zaniedbała się od urodzenia małej. Nie ma pracy, a więc także motywacji, żeby ładnie się ubrać i umalować. Agata nie ma także żadnych zainteresowań. Całe dnie spędza z dzieckiem. Czasami chodzi do rodziny albo koleżanki, która również jest mamą. - Denerwuje mnie, bo czasami nawet na obiad i posprzątane mieszkanie nie ma co liczyć. Gdy rozmawiałem z nią na ten temat, twierdziła, że jest zmęczona opieką nad małą. Seksu nie ma, a jak już Agata łaskawie się zgodzi, jest kiepsko. Nie pomogły prośby, rozmowy, zaproszenia na kolację. Jej wyraźnie brakuje chęci. Od kiedy mam Ewę, moje życie nabrało barw. Trudno jest mi myśleć o tym, że być może będę musiał zakończyć z nią znajomość. Zobacz także: Niewiarygodne, kogo poślubiła ta dziewczyna... Zaniemówisz, kiedy zobaczysz jej MĘŻA! Fot. iStock Kochanka naciska Daniela na odejście od żony. Ma dość bycia tą drugą. Twierdzi, że jeżeli Agata zostanie postawiona pod ścianą, znajdzie pracę, bo będzie musiała. Proponuje rozwiązanie, aby oboje dalej spłacali kredyt za mieszkanie, a po latach Agata spłaci Daniela. Jeżeli nie, trudno. Jakoś sobie poradzą finansowo, w końcu będą mieli dach nad głową. Najwyżej wynajmą coś większego, a mieszkanie Ewy też zaoferują pod wynajem. - To jest jakieś rozwiązanie, ale bardzo niepewne. Pozostaje jeszcze kwestia dziecka. Szkoda, żeby miało dorastać bez ojca. Kocham małą jak nikogo na świecie. Z drugiej strony sam też chciałbym być szczęśliwy. Mam wrażenie, że Agacie jestem zupełnie obojętny. Czy nie mam prawa do życia z kobietą, która mnie kocha i którą ja kocham? Czuję, że muszę podjąć ostateczną decyzję. Tylko nie potrafię. Żona żyje w nieświadomości i nie wiem, jak zareaguje. Znając ją, pewnie płaczem i lamentem. Ewa cierpi, bo nie jesteśmy razem i musi zadowolić się krótkimi spotkaniami kilka razy w miesiącu. Nie widzę w tej sytuacji winnej osoby. Po prostu stało się. Zakochaliśmy się w sobie. Gdyby nie było Ewy, po prostu dalej męczyłbym się w niesatysfakcjonującym związku. Jest wielce prawdopodobne, że prędzej czy później i tak bym się zakochał. Jaką decyzję powinien podjąć Daniel? Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia